O Barkerze zawsze by się chciało pisać tylko dobrze. Najlepiej dużo i dobrze. Takie dobre, bo Barker. A więc czytam jego kolejne książki. Przy każdej sobie myslę: O fajnie, Barker i…

I chyba nie tylko ja chciałbym dobrze pisać o Barkerze. bo różni inny też by chcieli o nim dobrze pisać i mówić, ale wychodzi na to, że tylko King coś dobrego o nim powiedział, bo gdzie tylko nie spojrzeć, to zaraz kingowskie „Widziałem przyszłość horroru. Jego imię to Clive Barker” I tak na okrągło i wszędzie, a on to już ze trzydzieści lat temu powiedział, albo więcej i wciąż tylko na każdej książce Barkera, na każdym tekście o nim King i jego „Widziałem przyszłość horroru” Czyli chyba po tym, jak King to powiedział o Barkerze, to już nikt nic o nim innego nie mówił, bo wszyscy tylko to powtarzają. I jakoś tak cicho się wydaje, jak na przyszłość horroru. Ale Barker bynajmniej jest ciągle przyszłością horroru. Jest głośnym pisarzem (i reżyserem) i zrobił wiele bardzo dobrych horrorów, a w każdym razie jeden: Hellraiser. I to też z trzydzieści lat temu, albo więcej; i to wtedy jak King powiedział, że Barker jest przyszłością horroru. Więc by wychodziło, że to wtedy była ta przyszłość. I tak King wszystkich zmylił, bo powiedział, że przyszłość i każdy czekał, a to była teraźniejszość. A tak każdy teraz wciąż czeka na tą przyszłość horroru i nic. Ale jak ja już wiem, że ta przyszłość to tak naprawdę była teraźniejszość, to też już teraz wiem, że to nie teraźniejszość, ale przeszłość horroru i wszystko się zgadza. Ale to tak na marginesie.

Więc zamówiłem sobie jego książkę na Allegro. Taką za grosze, co to taniej już tylko Smith chodzi i to też jest bardzo ważne, bo to dużo wyjaśnia. W każdym razie wyjaśnia czemu książka przyjechała do mnie stara, podrapana, z pozginanymi kartkami i okładkami, co to już je każdy ile razy i jak chciał wykorzystał. Tylko brakuje, żeby jakiś stron brakowało, najlepiej z punktem kulminacyjnym i zakończeniem, to by dużo nastroju grozy i niepokoju dodało powieści. Ale tak też jest dobrze i te pozaginane kartki też dużo dodają klimatu, a klimat w horrorze to się bardzo liczy. Zwłaszcza posępny. Więc już na wstępie książka mi się bardzo spodobała.

A do tego jeszcze okładka z paskudnym telefonem na okładce; telefon jak z burdelu, ohydny bardzo, od razu widać, że horror; tytuł Potępieńcza gra (to też pasuje na horror, no może na kryminał, sensację, ale napisali, że horror, to spoko); nazwisko autora: Barker – wszystko się zgadza, to sobie pomyślałem: O fajnie, Barker…

I dalej też się wszystko zgadzało, i już na samym początku wielkie zaskoczenie i wielki suspens i intryga, bo czytam, a tutaj, że… w Warszawie. Przecieram oczy, ale nic czytam dalej, że coś tam, coś tam i znowu, że… w Warszawie. To ja: Wow. Bo się okazało, że akcja się zaczyna w Warszawie. I to nie byle jakiej Warszawie; tylko wojennej Warszawie polskiej. Więc jest od samego początku epicko bardzo, bo wojna i żołnierze, a jak żołnierze to dziwki i hazard i szmuglowanie. Słowem: prawdziwa wojna bez upiększeń. Chowają się gdzieś, chodzą, gadają… pif paf, śmierć na śmietniku, radzieccy oficerowie. Straszna kobra. I bardzo dużo jest tej wojny na początku, ale w końcu wszystko się wyjaśnia, że jest tam wtedy taki jeden. W każdym razie początek bardzo dobrze mu wyszedł. Z tą Warszawą tak zaskoczył. Od razu widać, że dobry pisarz i wie, jak zaciekawić czytelnika.

No to czytam dalej i potem już niestety nie ma Warszawy, więc jest już dużo słabiej, ale ciągle jeszcze, że okey. O jakimś facecie jest, co to strasznie mu w życiu nie wyszło, więc szkoda, ale spoko, bo to w końcu jest horror, to nie może być, że jest dobrze, musi być, że jest źle, a potem że jest jeszcze gorzej. To go (faceta) dziewczyna rzuciła, bardzo piękna i on ją bardzo kochał, ale mu coś nie wyszło i trafił do więzienia i ona go wtedy rzuciła. I siedzi w więzieniu bez dziewczyny (to była jego żona), bo miał długi straszne, bo był hazardzistą i do niego przychodzi taki drugi facet. Żaden margines, ale pięknie ubrany i uperfumowany i elokwentny, sobie z nim gada, bo to jest rozmowa kwalifikacyjna na stanowisko ochroniarza. I potem tam też jest coś dalej, bo to strasznie gruba jest książka i ja tak czytam też dalej i dalej i już nie jest tak fajnie, chociaż ten facet, to strasznie w porządku jest i taki biedny, bo chciał dobrze, a wyszło źle, ale może teraz na nowym stanowisku wszystko się odmieni na lepsze. I są różne opisy, jak bardzo by chciał z tego więzienia wyjść i jak bardzo tęskni za normalnym życiem i że jest on nie jakiś zakapior, ale taki dobry chłopak, tylko się źle wszystko złożyło. Bardzo takie życiowe.

I ja tak dalej czytam i czytam i sobie już nie myślę „o fajnie, Barker” tylko tak czytam dalej, już normalnie. Bo tam po tej Warszawie to już nic takiego się nie dzieje. Tylko takie zwykłe opisy są i dialogi. I tak czytam, już bez WOW. Ale sobie na szczęście przypomniałem, że Barker jest gejem. A to wiadomo zawsze taki szczegół z biografii autora trochę pikanterii dodaje. To już od razu się potem lepiej czytało. I potem jest, że ten facet, co to jest teraz ochroniarzem pewnego bardzo, bardzo bogatego miliardera, to on się zakochuje w takiej dziewczynie. I potem to już jest dalej cała historia o tej ich miłości, tak że nawet seks uprawiają, bo to jest bardzo skomplikowany związek. I dalej jest, że ten miliarder jakąś tajemnicę ukrywa potworną. Z przeszłości. I się bardzo kogoś boi, że ten ktoś chce go zabić i przyjdzie i go zabije, dlatego tego ochroniarza sobie zatrudnił, żeby go bronił. A potem to się też jeszcze inne rzeczy dzieją. Niektóre bardzo krwawe i straszne, tak że wszystkie do okładki bardzo pasowały, do klimatu. Szkoda mi sie tylko zrobiło, jak Barker wszystkie psy pozabijał. Niby horror, ale mógł więcej ludzi pozabijać, a mniej psów, bo psów to jednak bardziej szkoda. Psy sobie łatwiej zawsze wyobrazić. Ludzi sobie różnie można wyobrazić, to zależy jak ich autor opisze. Raz lepiej, a raz gorzej. A psy to wiadomo zawsze kochane. Trudno portret psychologiczny psa żle napisać.

To już był duży minus dla tej książki, że Barker te psy tak zabił brutalnie i to mięso całe opisał, tak jakby lubił. A potem to jeszcze raz o tym przypomniał, bo jak już jest później, to psy jeszcze wracają z martwych i też takie biedne są. Ale to horror, ale mógł coś innego opisać. Chociaż z drugiej strony to mi się łatwiej było zaangażować emocjonalnie i to też jest ważne, bo się trzy razy zaangażowałem emocjonalnie najbardziej. To jak, że w Warszawie i to w więzieniu, jak główny bohater myślał i jak ta biedna suka wróciła z martwych z dziurą w brzuchu i co jadła, to wypadało.

Generalnie to Barker jednak dobrze pisze, więc się szybko tę jego ksiązkę czytało. Najlepiej na początku, bo potem to gorzej, ale też było strasznie parę razy. Jak na przykład taki jeden bardzo zły facet, ale bez spojlerów, to on tą dziewczynę tego bohatera zabrał gdzieś i jej mówi: Słuchaj, dziewczyno zrób to dla mnie, to cię puszczę (Bo on chciał, żeby ona coś dla niego zrobiła, ale nie seks), a ona: Nie zrobię. Nie zmusisz mnie, a on: Zrób, mówię, bo cię zmuszę, a ona że nie, nie zmusisz. to on wtedy: to jak tak, to masz i ją zamknął w toalecie i jej zrobił tak, że ją różne robaki oblazły i błoto i gnój, strasznie śmierdziało i taki potwór wyskoczył i ona wtedy: O Jezu, o Jezu, już dobrze, zrobię. Bo Barker to bardzo dobrze umiał opisać te robaki wszystkie, bardzo mu realistycznie wyszły. I ona się bardzo wystraszyła.

Jeszcze parę takich scen było, ale też inne, też z napięciem. To był bardzo duży plus tej książki, bo intryga i suspens, to jednak najlepsze mu wyszły wtedy z tą Warszawą na początku. A różne opisy obrzydliwości i morderstw i tortur to cały czas na wysokim poziomie jednak. Ale i tak bardzo dobrze mi się czytało i jeszcze ta moja książka taka podniszczona, jak do horroru akurat, więc bardzo jestem z niej zadowolony. Koniec taki troche enigmatyczny był, ale to może dlatego, że nie doczytałem. Ale to też nawet lepiej, bo jednak jakaś tajemnica w finale być musi, to nie zdradzę, jak było.

(Więc można czytać, tylko nie kupujcie nowego wydania, tylko najlepiej takie podniszczone, bez kartek z allegro, to wtedy więcej grozy jest i klimatu, a jak nie, to nic, bo i tak jest fajnie).

Polecam.