Miejsce homoseksualizmu w kulturze grozy, czyli ciąg dalszy rozważań, inspirowanych książką Pawła Leszkowicza i Tomka Kitlińskiego. (Teoria Benshoffa)

Autorzy książki (Miłość i demokracja) do której odnosiłem się już we wcześniejszym wpisie, w kolejnej części swoich rozważań na temat ukrytych inklinacji kultury grozy ze spychanymi w niebyt, nieakceptowalnymi społecznie sferami ludzkiej egzystencji w kolejnej części swojego wywodu, powołują się na poglądy amerykańskiego teoretyka filmu: Benshoffa, który zajmuje się związkami pomiędzy „filmowymi wyobrażeniami lęków”, a queer, odmiennością seksualną.

Leszkowicz i Kitliński, relacjonując jego pracę: „Monster in the Closet”, piszą: Horror jako gatunek filmowy opiera się na konflikcie pomiędzy normalnością z heteroseksualnym kapitalistycznym patriarchatem a innym, objawiającym się w postaci monstrum/złoczyńcy/mordercy. Według Benshoffa potwór jest metaforą homoseksualizmu, różnie wcieloną w zależności od okresu historycznego i jego norm i transgresji. W czasach gdy autorzy nie mogli otwarcie podejmować kwestii nieheteroseksualnej seksualności wyobrażenia grozy, były maską dla ekspresji zakazanych namiętności.

Horror w tym ujęciu jest więc powiązany na lęku przed niehetereseksualnością. W klasycznych horrorach z lat 30. potwór zawsze zagraża hetereseksualnej parze. Ujmowane jest to jako kara za ich „poprawny” męsko-żeński model związku.

W tej fobicznej konstrukcji homoseksualizm jako zagrożenie dla jednostki, społeczeństwa i kultury jest idealną monstrualną kondycją, która jako taka może służyć zarówno celom politycznym, moralnym, jak i rozrywkowym. Stąd centralna rola homoseksualności w historii zarówno filmu jak i literatury grozy. Niczym przemieniający się nocą wilkołak lub zły Mr. Hyde, może wydostać się z wnętrza męskiego lub kobiecego Ja. Niczym wampir, geje i lesbijki w swej emancypacyjnej działalności chcą ukąsić, zarazić i upodobnić do siebie cały świat lub skazać wszystkich na śmierć z powodu AIDS, na śmierć za życia.

Wydaje mi się, że w tego typu interpretacji sam homoseksualizm ma pozycję podrzędną w związku z wymogami normatywnego społeczeństwa. Tutaj zapewne ujawnią się moje preferencje do postrzegania horrorów jako produktów społecznej podświadomości 😉 Homoseksualizm jest w tym wypadku po prostu wciągnięty w długą listę piekielnych łączeń pomiędzy człowiekiem i diabłem, i jako taki stanowi swoisty przedsionek piekła, brama w kierunku tego co mroczne, nieznane i złe. Raz poprzez postrzeganie go jako religijnie zakazany, przeklęty owoc; dwa jako nienależący do ogólnie przyjętych i aprobowanych zachowań seksualnych i interspołecznych.

Sądzę, że spokojnie podobnej interpretacji można by dokonać z innymi, nieuznanymi przez „moralne autorytety” zachowaniami ludzkimi, jak przedmałżeński seks, swobodne prowadzenie się kobiet, które świadomie wychodzą z roli biernej towarzyszki mężczyzny, ale również takich (mniej kulturowo nośnych) grzechów jak morderstwo, zdrada, brak odwagi czy głupota.