…dla wszystkich, którzy nie do końca wiedzą, o co chodzi: mam tu na myśli cudowne urządzenie Microsoftu – tablet dla specjalistów, coś w rodzaju połączenia organizera z narzędziem dla przedstawicieli zawodów kreatywnych. Kilka miesięcy temu gigant z Redmond wypuścił ciekawe filmy promocyjne, które z miejsca zachwyciły zarówno Wojtka – Granicowego admina, twórcy i właściciela, jak i mnie. Żaden z nas nie wierzył wprawdzie, że będzie to zabójca iPada, tablet dla mas, natomiast uznaliśmy, że Courier może być narzędziem idealnym dla nas – podręcznym, łatwym do zintegrowania z laptopem, komputerem stacjonarnym, smartfonem z Windows Mobile i Bóg wie, z czym jeszcze. Narzędziem naprawdę funkcjonalnym, efektownym i – na koniec, choć to rzecz dla „gadżeciarzy” nie najmniej ważna – zwyczajnie ładnym.

Narzędziem – to słowo wydawało mi się kluczowe. Wszystkie dotąd zaprezentowane tablety, iPady, iPad-killery i inne cuda wydawały się bowiem zabawkami. Przyjemnymi gadżetami do przeglądania internetu, paru gier (których i tak raczej nie używam) i… w zasadzie to tyle. Niestety, do pracy toto się nie nadawało. Courier miał służyć do zarządzania czasem, projektami (znacie może jakieś cudowne programy nadające się do tego celu?), umożliwić robienie notatek, odpisanie na maile, może – skrobnięcie krótszej notki na blog czy wpisu do mikroblogu.

Jego dodatkową zaletą wydawał się zainstalowany na pokładzie Windows, który, choć jest najgorszym z możliwych systemów, jest zarazem za sprawą swej powszechności systemem jedynym słusznym. Gwarantowało to, że każdy program, którego używamy do pracy, będzie można z większą lub mniejszą pewnością i stabilnością działania uruchomić na Courierze. Przyzwyczajony jestem do wożenia wszędzie ze sobą całego „małego” biura w postaci swojego tabletu-hybrydy i dysku przenośnego – mniejszy i bardziej poręczny Courier mógłby mi je zastąpić, a przy tym byłaby szansa, że po wyciągnięciu urządzenia w tramwaju nie zostałbym natychmiast ogłuszony, oskalpowany, pozbawiony torby i przywiązany nago do linii wysokiego napięcia, gdy grupa kloszardów tańczyłaby wokół taniec błyskawic.

Krótko mówiąc: prezentacje Microsoftu przekonały mnie, że takie urządzenie mogłoby mi się przydać i gdyby funkcjonowało choć w 70% tak dobrze, jak pokazywały to filmy, zapewne dość szybko trafiłoby ono w moje ręce.

Niestety, parę dni temu Microsoft ogłosił:
At any given time, across any of our business groups, there are new ideas being investigated, tested, and incubated. It’s in Microsoft’s DNA to continually develop and incubate new technologies to foster productivity and creativity. The „Courier” project is an example of this type of effort and its technologies will be evaluated for use in future Microsoft offerings, but we have no plans to build such a device at this time.

Dla leniwych: znaczy to mniej więcej tyle, że w firmie tej powstaje wiele nowych pomysłów, a Courier był jednym z nich, jednak obecnie Microsoft nie planuje i nie planowało jego skonstruowania. Tłumaczenie to idiotyczne, bo po kiego grzyba było przygotowywać naprawdę efektowne animacje i udostępniać je internautom, jeśli nie po to, by wywołać szum wokół swojego produktu? Wygląda na to, że po prostu badania wykazały, iż użytkownicy nie są zainteresowani narzędziem do pracy. Woli się drogą, ładnie wyglądającą zabawkę, niż urządzenie naprawdę funkcjonalne.

Albo – co niemal równie prawdopodobne – nie dałoby się zapewnić takiej, jak zaprezentowana, funkcjonalności Couriera. Wiele razy bywało już tak, że zapowiedzi i prezentacje Microsoftu sprawiały naprawdę dobre wrażenie, a to, co później otrzymywaliśmy, kompletnie do nich nie przystawało. Wygląda więc na to, że chyba nieprędko przyjdzie mi zrezygnować z korzystania ze starej, dobrej „Tosi”

Chyba, że wkrótce Microsoft nas zaskoczy i pokaże coś jeszcze ciekawszego. Że chce wywołać rozczarowanie, by potem zafundować nam naprawdę mocne uderzenie. Że cała ta zabawa z Courierem była jedynie próbą zmylenia przeciwnika, sprowadzenia konkurencji na drogę kompletnie błędnych domysłów odnośnie do tego, nad czym specjaliści z Redmond pracują. Wycofanie się z planów wprowadzenia na rynek dwóch najbardziej oczekiwanych produktów z segmentu tabletów (obok Couriera zrezygnowano również z produkcji HP Slate – rzekomo z powodu problemów ze zgraniem systemu Windows 7 z urządzeniami typu tablet) pokazuje, że na razie iPad nie będzie miał żadnej konkurencji. Nie wierzę, by pozostałe korporacje pozwoliły Apple „pozamiatać” na tym polu. Ale zarazem kompletnie nie mam pomysłu, czego tak naprawdę możemy się spodziewać.

Pewien jestem tylko tego, że nieprędko przyjdzie mi zrezygnować z mojej „Tosi” i przesiąść się na inne, nowsze urządzenie. I dobrze, bo – jak wiadomo – lepsze może okazać się wrogiem dobrego.