Obiecałem przegląd książek, bez których 2009 roku sobie nie wyobrażam. Może nieco spóźniony, ale jednak: jest. Zapraszam do lektury.

Jak już pisałem, nikt z nas nie jest w stanie poznać całości rynku wydawniczego. W swoich codziennych poszukiwaniach i lekturach również skupiam się raczej na literaturze popularnej – ze względu na charakter serwisu i konkursów, które jako Granice.pl organizujemy.

Literatura piękna

Tak, czytałem ubiegłoroczną noblistkę. Czytałem nową powieść Tokarczuk, czytałem Świetlickiego i Tkaczyszyna-Dyckiego (to swoją drogą jedna z najbardziej odważnych i najciekawszych decyzji jury Nike, jaką jego członkowie podjęli w ostatnich latach). Czytałem też „Pochowajcie mnie pod podłogą” i powiem wprost: to jedna z najlepszych książek z zakresu literatury pięknej, jakie w minionym roku przyszło mi czytać. Ironiczna, poruszająca, momentami ogromnie ciepła, a czasem: nadspodziewanie, brutalnie wręcz szczera. To proza na najwyższym poziomie. Czytałem „Chatę” Younga – bardzo kontrowersyjną, lecz znakomitą powieść o Bogu i o wierze. Z nieustającą przyjemnością czytam kolejne książki LeClezio i Dorris Lessing oraz Orhana Pamuka – pisarzy, którzy przywracają moją wiarę w Nagrodę Nobla. Prozę Updike’a (choćby „Pary” i „Wdowy z Eastweek”) smakuje się strona po stronie. Polecam je Państwu – polecam je wszystkie. Ale nie o tych książkach będzie tym razem.

Po prostu – piękne książki

Nie wyobrażam sobie bowiem 2009 roku bez wspaniałego albumu „Lustro świata” Juliana Bella. Bez alternatywnej, nowej historii sztuki – historii opisanej, opowiedzianej i ukazanej w sposób nietuzinkowy i nietypowy. 2008 rok zakończyłem wspaniałym „O sztuce” Grombricha, ten zaś książką mniej popularną, a równie dobrą. Miłośnik Umberto Eco nie może sobie też odpuścić „Szaleństwa katalogowania” – wprawdzie mam wrażenie, że albumy to dla Eco sposób na dorobienie sobie i powoli stają się one „produkcyjniakami”, ale nadal ich poziom jest ogromnie wysoki i równy. „Historia piękna”, „Historia brzydoty”, a teraz „Szaleństwo katalogowania” to lektury obowiązkowe dla wszystkich miłośników włoskiego semiologa, ale też dla wszystkich, którzy kochają książki piękne i interesują się historią sztuki.

Ciekawostką jest dla mnie „Kuchnia kanibala czyli 22 potrawy z człowieka”, która ukazała się nakładem wydawnictwa Replika. Replikę lubię – wydaje książek bardzo dużo i choć ich oprawa graficzna budzi zdecydowany sprzeciw (paskudne są po prostu, no!), to wiele trafia się tu perełek, książek bardzo dobrych, niezmiernie interesujących – choćby debiut Rafała Kotomskiego „Dwóch morderców w podróży”. Ale „Kuchnia kanibala” to rzecz nietuzinkowa – przeznaczona dla bardzo specyficznego grona odbiorców, których pasją jest makabra i którzy uwielbiają tak zwany czarny humor – to też zarazem chyba pierwsza książka Repliki estetycznie wydana. Gratulujemy.

Horror – grunt, to się przestraszyć

W horrorze ogromnie pozytywnie zaskoczył mnie „Dom na wyrębach” Stefana Dardy – naprawdę dobra, pierwsza od dawna, polska powieść grozy. Darda  zainteresował mnie od pierwszych stron, choć w gruncie rzeczy jego powieść wybitna nie jest. Zaciekawił mnie również „Potwór i panna” – wyjątkowo brutalna, można wręcz rzec: plugawa literatura. To książka za ambitna dla większości miłośników horroru, a zbyt makabryczna dla koneserów literatury pięknej. Julian Rebes zadebiutował mocno i wyraziście – zobaczymy, jakie będą jego dalsze kroki na niwie literatury. Rozczarował za to nieco „Rzeźnik drzew” Pilipiuka.

Kryminał

W kryminale rządzi Stieg Larsson. „Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet”, „Dziewczyna, która igrała z ogniem” i „Zamek z piasku, który runął” (zabić tłumacza – ten piasek, który runął, zachwyca mnie nieodmiennie) to znakomite kryminały, a ekranizacja pierwszej części tylko się do ich wielkiego sukcesu przyczyniła. Wszystkim polecam wspomniane książki – choć pierwsza połowa pierwszego tomu wymaga sporego samozaparcia, dalej jest już lepiej i lepiej – mimo naprawdę dużej objętości tych tomów.

„Drugie życie Marianne Shearer” – solidnie skrojony kryminał. Choć wszyscy wiemy, że nie szata zdoby człowieka, historia, jaką na kanwie tego powiedzenia buduje Fyfield, jest po prostu znakomita. Dobrze ciągnie stare wątki Katherine Neville w nowej powieści „Gra”, znakomicie debiutuje na niwie kryminału Janusz Beynar – krewny Pawła Jasienicy ze swoimi „Skutkami ubocznymi”, Grisham natomiast z „Prawnikiem” i „Niewinnym” mocno mnie rozczarował.

Literatura dziecięca – książki niedzisiejsze

Wśród książek dla dzieci opublikowanych w tym roku zainteresowała mnie przede wszystkim „Książka o Hani” Wandy Ottenbreit, reklamowana ogromnie intensywnie przez Małgorzatę Musierowicz. Ogromny sukces „Złodziejki książek” okazał się w pełni zasłużony, choć „Posłaniec” tak dobrą powieścią już nie jest. Gorąco polecam czytelnikom książki Kate DiCamillo – i „Cudowną podróż Edwarda Tulana”, i książkę „Tygrys się budzi”, ale nade wszystko „Dzielnego Despero” oraz „Magicznego słonia” – cudownie ciepłe, zupełnie niedzisiejsze książki to idealna lektura dla najmłodszych czytelników.

Młodzież – nie tylko wampiry

Wśród książek dla młodzieży królują wszelkiego rodzaju wampiry. Wbrew pozorom nie budzą one mojego wstrętu – choć nie podoba mi się Stefania Meyerowa, to już „Świat nocy” L.J. Smith wydaje się całkiem strawny, zaś „Miasto popiołów” Cassandry Clare to po prostu dobra powieść. Pierwszy tom serii „Gone. Zniknęli” trzyma w napięciu, choć to po prostu konwencjonalny thriller z młodymi ludźmi w rolach głównych, za to trzecia część serii „Tunele” – „Otchłań” wskazuje jakby na spadek formy Rodericka Gordona i Briana Williamsa.
Zachwyciła mnie za to powieść obyczajowa, która nie była anonsowana jako skierowana do młodzieży, choć tę funkcję doskonale spełnia. „Cud pocałunku czyli jak nie zostałam świętą” to rzecz znakomita, choć – zaznaczam – o delikatnym przesłaniu także religijnym. Nade wszystko to jednak wspaniała powieść dla dziewcząt i młodych kobiet – polecam z całego serca.

Powieści obyczajowe – nie tylko „wyciskacze łez”

Powieści obyczajowe. Gorąco polecam Państwu „Prowincję pełną marzeń” – debiutancką książkę Katarzyny Enerlich oraz przygotowywaną właśnie jej kontynuację – „Prowincję pełną gwiazd”. To rzecz jakościowo lepsza niż książki Kalicińskiej, choć utrzymana w bardzo podobnej atmosferze. O życiu osób nieco starszych wspaniala opowiada Jolanta Kwiatkowska w „Jesiennym koktajlu”, niezły jest „Garet, fe” Joanny Szarras – choć to bardziej opis perypetii związanych z „adopcją” małego pieska, niż pełnowymiarowa powieść. Bardzo dobry jest „Rok taty” Krzysztofa Popławskiego, o emigracji nieźle opowiada Adam Miklasz w „Polskiej szkole boksu”, zachwycającą zaś obyczajówką jest powieść Charlesa Martina „Kiedy płaczą świerszcze” – dość oryginalna, bardzo ciepła i wzruszająca – mocno zwracam Państwu uwagę na tego autora.

Czy to wszystkie powieści, które warto przeczytać? Nie, oczywiście, że nie. Czytałem tylko drobną cząstkę tego, co ukazało się na rynku w ubiegłym roku, tylko około 300 nowości. Te zapamiętałem, o tych chciałbym wspomnieć i te również Państwu przypomnieć. Prawdopodobnie mogłoby być ich o wiele więcej, z kolei gdyby zapytano mnie tylko o książki wybitne, na liście znalazłoby się jedynie kilka tytułów. Tak jednak wydaje mi się najpełniej, najbardziej wyczerpująco i rzetelnie.