Na wstępie zaznaczę, że książka, o której piszę, nie musi przypaść do gustu każdemu. Jeżeli ktoś lubi po prostu horror, to może mu się spodobać ta swoista powieść drogi w wykonania wschodzącej gwiazdy amerykańskiego horroru, Johna Eversona, ale lojalnie uprzedzam, że jest on najwyżej przeciętny, typowy i przewidywalny. W swoich najgorszych momentach zalatuje Mastertonem, w najlepszych Barkerem.

Ponieważ jednak w warstwie gatunkowej (czy artystycznej) ciężko wyciągnąć z niej coś NAPRAWDĘ nietuzinkowego, w swoim wpisie zwrócę uwagę na to, co jest de facto głównym tematem Ofiary – SEKS. SEKS I RELIGIA.

1.

Wiadomo, że seks stanowi jeden z wielkich tematów horroru , jeżeli nie od czasu Draculi Stockera, to przynajmniej od czasu aktywności wydawnictwa Phantom Press, które przeszczepiło na grunt Polski horror klasy B, spływający seksem w takich ilościach, że zamiast mówić o tamtych wydawnictwach jako o horrorach pełnych seksu, można je zaliczyć po prostu do pornografii zakrapianej horrorem.

Teorii na temat małżeństwa strachu i seksu jest wiele. Od stwierdzeń, że to po prostu lep na masowego odbiorcę po mniej dosadne motywacje (queer, psychoanaliza…) Bez względu na to jednak, czy jest traktowany na podobnych zasadach, co transgresyjna tematyka horrorów, czy jako zdarzenie dezaktywujące w nas mechanizmy obronne, czyniące z bohaterów łatwe ofiary; seks w horrorze jest ważny. Czy to podany na tacy w sosie perwersji (Pan ciemności Smitha), czy subtelnie eteryczny (Nawiedzony Jackson), psychoanalityczny (Antychryst von Triera) czy wykorzystywany jako broń (Dying God Lambota) zawsze ustawiony jest, jeżeli nie w centrum zdarzeń, to przynajmniej w ich pobliżu.

Najważniejsze dla filozofii gatunku wydaje się tworzenie, w jego obrębie, serii antytez: władca-sługa, sadyzm-masochizm, podmiotowość-przedmiotowość, perwersja-normalność, życie-śmierć, transgresja-status quo.

Seks w Ofierze tematycznie wpisuje się w każdą z wymienionych wyżej par. Na samym szczycie hierarchii jest oczywiście kwestia władzy i panowania. Biorąc pod uwagę, że głównym tematem powieści jest próba sprowadzenia na ziemię istot, które zapanują nad ludzkością, zamykając ją w apokaliptyczne kleszcze rządzy i bólu; przy jednoczesnym utrzymaniu kontroli nad demonami przez osobę sprowadzającą bestie; nie trudno postawić tezę, że seks, a co za tym idzie wszelkie relacje interpersonalne w powieści Eversona, organizuje stosunek pana i niewolnika.

Dwie pary, czterech głównych bohaterów, przemierzają Stany Zjednoczone w celu wywołania (lub powstrzymania) totalnego kataklizmu. Czytelnik przy okazji poznaje ich historie, lęki i marzenia oraz alternatywną, budowaną na bazie Lovecraftowskiej wyobraźni, mitologię i świat duchów.

2.

Wbrew temu co się sądzi horror interesuje nie tylko transgresja, patologia i perwersja, ale też normalność i „everymenizm”. Jak zatem wygląda seksualność wbudowana w ten dwubiegunowy system, z jednej strony oparty na chaosie, z drugiej na normie?

Jeżeli chce się pisać o seksie, trudno pominąć nazwisko pewnego Francuza 😉

Michael Foucalt w swoim traktacie Historia seksualności zakwestionował hipotezę, wg której od czasu XVII wieku wzmaga się i tworzy represyjny system postrzegania i organizowania przestrzeni seksualnej. Autor przekonuje, że o seksie mówiono nie mniej niż wcześniej, za to inaczej. Aktywność seksualna została wdrożona w dwa miejsca. Pierwsze: legalna i wydająca potomstwo para małżeńska, drugie: nielegalne – wpisane nie w sferę produkcji, ale zysku – domy schadzek, burdele i szpitale psychiatryczne.

Seks w horrorach jest ohydny, a zatem na pierwszy rzut oka może się wydawać, że zostanie on wkomponowany w tę drugą przestrzeń. Jeżeli jednak zwrócić uwagę na fakt, że akcenty w fabułach gatunku położone są (a jednak!) nie tyle na samą patologię i fantastyczność, ale na status i aktywność „normalności” w konfrontacji z ową patologią i fantastycznością, szybko dochodzimy do wniosku, że domy publiczne i szpitale psychiatryczne, a także ich mieszkańcy nie są właściwymi bohaterami horroru. Skoro horror interesuje tylko konfrontacja transgresji i statusu quo, a one same w sobie istnieją w sferze rozwiązłości i anomalii, nie mogą nimi być. Bohaterem w horrorze jest cywilizacja. Ta zawsze – najczęściej w osobie głównych bohaterów – jest podmiotem przeciwstawiającym się transgresji, złu i nienaturalności. Czy to znaczy, że seks w horrorze jest zawsze – jako przynależnym do człowieka seksem legalnym, a jego perwersyjność to tylko gotycki, frenetyczny rekwizyt? Niezupełnie. Przede wszystkim chcę napisać, że w horrorze nie istnieje podział na seksualność legalną i nielegalną (co zresztą jest zgodne z tezą Foucault, że cała seksualność ta w sypialni małżeńskiej i w łożu kurtyzany zostały wytworzone i opanowane przez kulturę [władzę]).

Gdy funkcjonuje w powieściach i filmach grozy w kostiumie nieoficjalnej, brudnej niszy, to uzyskuje swoisty, tymczasowo „akceptowalny” status, bo jednak przynależny do ludzkiej cywilizacji. Sam seks jest nie tyle piętnowany, co otoczony aurą Niebezpiecznego. Tak jakby akt płciowy, nieważne chłopaka i dziewczyny, męża i żony, był ceremonią ściągającą demony, czyhające wokół kopulującej pary na szansę zamanifestowania swojej seksualności.

Sama seksualność w horrorze jest więc wyprowadzana, albo raczej wykradana, ze sfery małżeńskiej, ewentualnie monogamicznej do sfery okrucieństwa, niewyobrażalności i cierpienia, połączonej złudnie z nieziemską rozkoszą. A zatem seks w horrorze, nawet jeżeli prezentowany w formie rodzajowych scenek z życia małżeństw i par heteroseksualnych szybko zostaje naznaczony piętnem Zła jako brama przez którą wdziera się wszystko, co nie jest unormowane przez prawo, porządek, przez władzę.

Można więc powiedzieć, że w horrorze nie ma takiego rozgraniczenia, jak w innych gatunkach popkultury (musical, melodramat, komedia) na seks czysty i nieczysty. Nie służy ani reprodukcji (Dziecko Rosemary) ani hedonizmowi (Hellreiser), on służy „bestii”. (Dlatego właśnie jedyną akceptowalną formą aktywności jest celibat).

3.

Niebezpieczeństwo związane z seksem bardzo łatwo pokazać na kilku przykładach z kultury grozy. I nawet jeżeli motyw ten nie jest przedstawiony tak jednoznacznie jak w powieści Eversona, w której to seks jest dosłownie ceremonią, sprowadzającą demonicznych Curburydów, to w „tajemniczy” sposób zazwyczaj wyprzedza on akt agresji skierowany w stronę bohaterów. W Koszmarze z ulicy Wiązów, najpierw otrzymujemy scenę kopulacji nastolatków, żeby potem jedno z nich zostało rozsmarowane przez Freedy’ego na suficie. Natomiast małżeński seks pary głównych bohaterów w Piątym dziecku, mający bardzo dosłownie służyć prokreacji, poprzedza w oczywisty sposób pojawienie się niebezpiecznego intruza, tytułowego piątego dziecka. Niebezpieczna może być nawet sama potencjalność bycia obiektem seksualnym. Jako przykład może tutaj służyć film Smakosz jedna z niewielu nieheteroseksualnych relacji na linii ofiara-bestia.*

A zatem najważniejszym elementem seksualności w horrorze jest jej potencjalna „nieludzkość” czyli cienka granica pomiędzy tym, co przynależne człowiekowi (akt płciowy), a zawłaszczane przez bestię. Zawsze jest ona naznaczona piętnem metafizycznego, totalnego zła jako czynność, pozwalająca na wyprowadzenie człowieka z systemu władzy, jaki został nad nim nadbudowany przez cywilizację i kulturę. Twórcy horrorów zdają się mówić: Jeśli przekroczycie granice status quo natraficie na taką aktywność seksualną, która wypali wam zmysły, zniszczy wasze człowieczeństwo, wciągnie w mroczny i niebezpieczny kosmos Niewiadomego.

Doskonale widać to na przykładzie Ofiary. Jak pisałem wyżej mamy dwie pary pozytywnych i negatywnych bohaterów. Relację między poszczególnymi członkami (sic!) określa seks. W przypadku postaci pozytywnych można by powiedzieć, że jego brak, ale byłoby to o tyle nieprawdziwe, że niezwykle ważną kwestią jest utrzymanie abstynencji seksualnej.