Rozpoczyna się prawdziwa ulewa recenzji i artykułów poświęconych nowemu filmowi von Triera. Tak, tak… nie jestem w tym odosobniony. Myślę, że już samo to pokazuje, że nie będziemy mieć do czynienia ze zwykłym kinem. Większość filmowych speców odczuwa w sobie parcie na wyrażeniem swojej opinii.

Wszystko jest oczywiście spekulacją 😉

W każdym razie dzisiaj, krótki wypis z wybranych recenzji Antychrysta.

Na początek fragmenty bardzo pochlebnej wypowiedzi Małgorzaty Szumowskiej w ostatnim Filmie (6/2009). Jej tekst średnio przypadł mi do gustu, ale trzeba przyznać, że swoją wrażliwością bardzo odbiega od suchego opisu wrażeń z filmów, jakie dominują w naszym skostniałym światku recenzyjnym.

Małgorzata Szumowska o Antychryście:

Najsilniejsze w tym filmie jest połączenie metafizyki, a nawet mistyki ocierającej sie o religijną, z prawdziwym horrorem, jakiego nie było od czasu „Lśnienia”.

(…)

„Antychryst” opowiada o ZŁU i w przewrotny sposób czyni to zło tak pięknym i tak metafizycznym, że zaczyna się zdawać czymś dobrym…

(…)

Kobieta w „Antychryście” jest współczesną czarownicą, która pisze pracę o płonących kilkaset lat temu kobietach posądzonych o czary i gnębionych przez całe wieki. Te kobiety i las Eden oraz mieszkające w nim zwierzęta dają bohaterce siłę, którą ona kieruje przeciw mężczyźnie.

(…)

Lars von Trier ożywia przyrodę (…) i to nadaje filmowi wymiar mistyczny, a nawet religijny. Las płacze – jedna z najpiękniejszych, a zarazem najstraszniejszych scen – głosem małego dziecka, drzewa atakują,zrzucając tsiące żołędzi, martwy lis ożywa i przemawia ludzkim głosem, woda przemienia się w krew.

(…) erotyka zyskuje antyerotyczny wymiar. Zamienia się w bezwzględną siłę natury.

W Newsweeku (22/09) natomiast bardzo niepochlebna recenzja Krzystofa Kwiatkowskiego. Czemu mnie to nie dziwi?

„Antychryst” sprawia wrażenie Filmu Davida Lyncha sparodiowanego przez opętanego seksem psychiatrę.

(…)

Trier oświadczył, że reakcja publiczności jest mu obojętna, bo film zrobił dla siebie.

(…)

Reżyser próbuje ośmieszyć dwa wielkie systemy ideologiczne: psychoanalizę i religię. Wiara jawi się Duńczykowi jako niebezpieczeństwo – uczy magicznego myslenia, nadaje rytualny charakter zbrodni, odbiera przyjemność i radość życia. Przesłania prawdziwy świat. rozprawy psychoanalityka z kolei brzmia śmiesznie i desperacko. Trier drwi z jego prób opisnia osobowości żony. Dafoe z notesem, stale wymyslający kolejne ćwiczenia, przypomina błazna lub szarlatana.

(…)

„Antychryst” miał być wielkim oskarżeniem kultury. symbole mieszają się jak w tyglu, tracą sens i znaczenie. (…) Ma to w sobie coś z artystycznej hochsztaplerki, bo efektem tego nadmiaru jest bełkot.

I na koniec Janusz Wróblewski z Polityki (22/2009). Najlepsza! Znacznie bardziej neutralna i o wiele bardziej analityczna.

Chodzi o infernalną wizję natury, biologii, ziemskiej materii zaprzęgnietej w diabelski proces psucia harmonii, powielania genetycznych błędów, rozprzestrzeniania chorób i wszelkich innych przypadłości ze smiercia na czele. Na poziomie symbolicznym można powiedzieć, ze od pierwszej do ostatniej sceny „Antychryst” wyraża albo ilustruje gnostycką myśl o tym, że nasz świat, poprzez obecne w nim zło, jest najgorszym z możliwych; że został stworzony przez okrutnego demiurga, który używa kobiety jako narzędzia w celu reprodukowania wynaturzeń i potworności.

Tutaj w ogóle polecam też recenzję na blogu Wróblewskiego.

***

Na koniec jeszcze tylko dwa linki. Do polskiej i międzynarodowej strony filmu. Przy czym trudno nie poczuć, że polska prezentuje się nieco biedniej, chociaż i ta druga artyzmem nie grzeszy. Krótko mówiąc jest wiele o wiele lepszych.