Wciąż nie mogę się zabrać za pisanie o zombie. Duży w tym udział ma genialny serial Mistfit, który tym samym Wam serdecznie polecam. Niestety ładunek grozy jest w nim (może poza pierwszym odcinkiem) zbyt niewielki, abym zdecydował się pisać o Mistfit coś więcej na blogu o horrorach. Obejrzyjcie sami.

A zresztą… Generalnie serial jest brytyjską wariacją na temat szkolnych obyczajówek z problemami wieku dorastania (W tym konkretnym przypadku pod lupę została wzięta trudna młodzież) oraz fantastycznych historii o posiadających super moc herosach. Słowo wariacja jest tutaj kluczowe. Więcej bowiem od telenowelowych zwrotów akcji jest społecznego zaangażowania, a od społecznego zaangażowania jeszcze więcej jest dystansu do prezentowanych wątków, bohaterów i mnóstwo dobrego, inteligentnego poczucia humoru. Pod względem poziomu zabawowego Mistfit pewnie nieco przywodzi na myśl Glee. Nie mam jednak zamiaru porównywania poszczególnych seriali, bo poza nastolatkowym bohaterem zbiorowym i silnymi odniesieniami do popkulltury wiele ich nie łączy.

Jeszcze raz polecam serial, a teraz do meritum.

Baaaardzo grubą książkę To otrzymuje beatrix73

Głównie za wyznanie o tym, że książki Kinga pomagały jej dawniej w trudnych chwilach. Trochę trudno mi to sobie wyobrazić, ale nie zmienia to faktu, że takie wyznanie ciężko przebić. Beatrix, terapeutyczne To jest dla Ciebie – adres prześlij na cedroo@gazeta.pl