LUSTRA

Aja zyskał rozgłos w horrorowym światku, realizując udany remake filmu Wzgórza mają oczy. Film był chwalony za odświerzenie starych motywów i porządną realizację.

W kilka lat później Francuz z Hollywood zaserwował publiczności kolejny remake. Tym razem była to przerobiona wersja koreańskiego horroru Lustro. Nowy film nie spotkał się już z tak przychylnym przyjęciem i wielu krytyków zarzuciło mu zbytnie uproszczenia, banał i nudę.

Cokolwiek by jednak nie zarzucić Lustrą trudno oprzeć się wrażeniu, że była to ocena zbyt ostra. Horror Aji nie jest może szczytem wirtuozerii reżyserkich, ale jako trzymające w napięciu straszące kino wychodzi obronną ręką.

Fabuła prezentuje się następująco: Ben, walczący z alkoholizmem (które zniszczyło mu życie rodzinne) były policjant przyjmuje posadę stróża nocnego w spalonym przed wielu laty domu handlowym. Budynek centrum, odgrodzony od reszty miasta zniszczonym murem, robi całkiem przyjemne wrażenie, a w środku jest równie zadowająco, jak i na zewnątrz. Popalone, pokryte pyłem sale, w których zachowały się jeszcze resztki minionej świetności: stoły, manekiny… Wszystko szare, zniszczone i brudne. I tylko lustra… tylko lustra wydają się czyste, tak jakby ktoś wciąż o nie dbał. Gdy bohater zwraca na to uwagę, jego współpracownik tłumaczy, że to poprzednik Bena z maniakalnym zaangażowaniem wciąż je polerował (To co spotkała poprzednika wiemy już po obejrzeniu czołówki filmu).

Grany przez świetnego, amerykańskiego aktora Kiefera Sutherland, główny bohater szybko odkrywa, że w budynku dzieją się jakieś niewytłumaczalne i bardzo niepokojące rzeczy. Jego sytuację komplikuje fakt, że po wcześniejszych doświadczeniach z piciem wszystko, co odkrywa wpływa niekorzystnie na jego próbę powrotu do normalnego życia. Najbliźsi sugerują mu halucynacje i przemęczenie, wynikające stresem, a on sam, chcąc odzyskać utraconą rodzinę musi w sobie tłamsić nawiedzające go przeczucia i wizje, aby nie wydać się niezrównoważonym i niepoczytalnym. Tymczasem wizje zaczynają być corab bardziej niebezpieczne. Otóż podczas nocnych obchodów po centrum handlowym dostrzega odbite w lustrach powykrzywiane i popalone postacie ofiar minionego pożaru.

Prywatne dochodzenie Bena odkrywa przed nim zabójcze skutki tych wizji. Jego poprzednicy nie tylko gineli w niewyjaśnionych okolicznościach, ale śmierć dotykała rónież ich najbliższych. To popycha naszego bohatera do działania, bowiem miłość do dzieci i żony jest tym, co utrzymuje Bena przy życiu i pozwala mu trwać, walczyć z nałogiem, wierząc, że kiedyś odzyska utraconą rodzinę. Dialogi między Benem i jego żoną wydają mi się najmocniejszą stroną filmu, a dramat kobiety, która w imię szczęścia dzieci musi walczyć z miłością do nieopodwiedniego mężczyzny jest zrealizowany naprawdę przekonująco. Wątek żony Bena jest opowiedziany w na tyle wiarygodny sposób, a aktorka przedstawia emocje tak prawdopodobnie psychologicznie, że muszę przyznać, że zaangażował mnie on na tyle, aby zrekompensować inne niedociągnięcia filmu. Trzeba jednak przyznać, że niedociągnięcia te pojawiały się raczej na linii horrorowej konwencji i oklepanych motywów niż właśnie w konstrukcji bohaterów.

(trochę spoillerów)

Film Aji jest niestety nierówny. Całkowitą porażką są brutalne i debilne sceny morderstw. O ile pierwszą motywuje jeszcze fabuła o tyle scena w wannie woła o pomstę do nieba. Tak niepotrzebnej i głupiej makabry już dawno nie oglądałem. Obrzydliwości i okrucieństwo w horrorze są oczywiście akceptowane, ale muszą one wypływać z konwencji, albo logicznej konstrukcji świata przedstawionego. W tym przypadku było to zupełnie nieumotywowane, zwłaszcza, że głównym nośnikiem grozy był jednak mroczny klimat i uczucie wzrastającego zagrożenia. Chociaż z drugiej strony pokazanie bezwlędności „luster” pomogło potem w podniesieniu adrenaliny, kiedy to śledzimy losy uwięzionej rodziny Bena. Wiedząc, jakie potworności mogą ich spotkać bardziej emocjonalnie reagujemy na wszystko co dzieje się podczas wspomnianych scen.

Nieco rozczarowujący jest wątek kryminalny. Czyli główny bohater, który na podstawie starych wycinków z gazet i zdobytych, dzięki dawnym kolegom, akt dochodzi do źródła zdarzeń. Motyw ten został w pełni wyeksploatowany przez kino azjatyckie (czytaj: Ring, Nieodebrane połączenie itp.) W tym przypadku jest kompletną kalką, podobie jak samo rozwiązanie jego rozwiązanie. Muszę jednak podkreślić, że nie przeszkadza on w oglądaniu i nadaje fabule niezbędnej dynamiki, a co najważniejsze trzyma w napięciu, bowiem podobnie jak bohater, tak i my chcemy wreszcie poznać prawdę o przeklętych lustrach. A to, że wyjaśnienie jest dosyć trywialne i rozczarowujące… No, nie na tyle, aby nie dało się go zaakceptować w ramach konwencji i zepsuło przyjemność oglądania.

O wiele poważniejszym minusem są dwa wyświechtane już do bólu motywy z kina amerykańskiego. Jednym jest motyw milczącego dziecka, które nawiązuje kontakt z ucieleśnieniem Zła, co prowadzi w efekcie do swoistego opętania. Wątek potraktowany bardzo powierzchownie i nieumotywowany w żaden rozsądny sposób. Drugi to finałowa walka Bena z demonem. Jest bardziej irytująca swoją sztampowością niż straszna, bardziej śmieszna niż efektowna i zwyczajnie nudna.

Na szczęście całkowite rozczarowanie i jazdę w dół ratuje intrygująca i w miarę zaskakująca, zwłaszcza gdy spodziewamy się już banału do kwadratu, końcówka. Nie będę jej zdradzał chociaż na forach pojawiają się różne, interesujące interpretacje.

***

Film Lustra przypomniał mi jeszcze jedną historię z półki grozy, która wykorzystuje dokładnie ten sam motyw. Chodzi mi o 2-tomową powieść Grahama Mastertona Zwierciadło piekieł. Jedną z jego lepszych o ile dobrze pamiętam, chociaż fakt czytałem ją już dawno temu. Tam główny bohater, scenarzysta filmowy, również natrafia na demona zamkniętego za szklaną ścianą i też jest motyw chłopca zaprzyjaźniającego się ze Złem. Ale zrealizowany znacznie bardziej zgrabnie niż w Lustrach.

***

Reasumując nowy film Aji jest naprawdę udany, a te wszystkie niedociągnięcia, na które się uwziąłem w mojej recenzji, nie przekreślają możliwości całkiem udanego seansu.
Dlatego pomimo średnio pochlebnych recenzji polecam.