TacyJakJa.pl (TJJ): W ostatnich latach słowo „depresja” zrobiło zawrotną karierę. Używa się go potocznie na określenie wielu stanów ducha i ciała z pewnością depresją nie będących. Może zatem łatwiej określić co JEST depresją?

Profesor Łukasz Święcicki (Ł.Ś): Otóż wcale nie, zwłaszcza w świetle psychiatrycznych klasyfikacji. Wydaje się , że nie ma jednej choroby, rozumianej jako jednostka nozologiczna, którą można by określić jako depresję. Jest to raczej zespół objawów występujący w przebiegu innych chorób (np. chorób afektywnych lub psychoz schizoafektywnych) i nadający im okresowo silny koloryt.

TJJ: A określenie „depresja endogenna” ? To nie jest po prostu afektywna choroba jednobiegunowa?

Ł.Ś.: Nie, chociaż wiele osób (zdaje się, że także psychiatrów) tak uważa. Określenie „endogenna” oznacza dosłownie „wewnątrzpochodna” czyli taka, której przyczyny leżą wewnątrz pacjenta, w jego szeroko rozumianej biologii, a nie na zewnątrz w środowisku. Kiedyś za „ Encyklopedycznym słownikiem psychiatrii” obowiązywał zrozumiały podział na depresję endogenną i depresją nerwicową (depresję reaktywną), które mają różny przebieg, różne leczenie i różne rokowanie.
Z kolei w klasyfikacji ICD-10 /DSM-IV pojawia się określenie „duża depresja”. Nie różnicuje ono przyczyn depresji (reaktywna, nerwicowa czy endogenna) ale raczej określa jej nasilenie.

Kluczowe objawy dużej depresji to:
1. obniżenie nastroju (nie równoważne ze smutkiem, czasem jest to zobojętnienie),
2. utrata zainteresowań / umiejętności radowania się,
3. obniżenie napędu
4. lęk.
Obecnie jak się wydaje bardzo wielu osobom myli się pojęcie „dużej depresji” z pojęciem „depresji endogennej” – w sposób automatyczny przyjmuje się, że to co jest silne jest również biologiczne, a to co słabe bardziej psychologiczne, czy też nerwicowe. A wcale nie musi tak być.

TJJ: Co dla pacjenta oznaczają praktycznie te nozologiczne rozważania?

Ł.Ś.: Wydaje mi się, że są one dla pacjenta bardzo ważne. Jeśli w patogenezie depresji najważniejszy jest czynnik biologiczny (endogenny) to można sensownie przypuszczać, że i leczenie biologiczne (farmakologia, elektrowstrząsy) będzie najbardziej właściwe (co wcale nie oznacza, ze psychoterapia nie zadziała, ale przypuszczalnie zadziała słabiej niż leki). Jeśli zaś ważniejszy jest czynnik psychologiczny (nerwicowy, osobowościowy) to można się spodziewać, że skuteczniejsza będzie psychoterapia, a leki będą działać słabo albo w ogóle nie będą skuteczne, a pacjent i jego lekarz mogą zupełnie niesłusznie uznać, że to jakaś straszna lekooporność! Depresji nie należy rozpoznawać pochopnie. Wbrew wyobrażeniom niektórych osób depresja jest chorobą (zaburzeniem? modułem?) trudnym do rozpoznania. Poza rzetelnym badaniem psychiatrycznym, potrzebne są także wyniki obserwacji, badań dodatkowych (choćby morfologii krwi i hormonów tarczycy czy CT/MRI głowy).
Poza tym to, że ktoś miał (naprawdę) depresję w przeszłości wcale nie oznacza automatycznie, że zaburzenie występujące tym razem również jest depresją. Tym razem może przecież chodzić o hipomanię z drażliwością, stan mieszany, łagodne zaburzenia poznawcze lub nawet zespół abstynencyjny.
Nie należy też rozpoznawać jej zastępczo, np. chcąc oszczędzić obciążającego rozpoznania psychozy pod naciskiem rodziny chorego, aby „na razie” rozpoznać depresję zamiast innej choroby i „dać pacjentowi szansę”. Jest to działanie szkodliwe dla przyszłości chorego, a kolejni lekarze mogą powielać pierwsze rozpoznanie ze szkoda dla pacjenta w swoich decyzjach terapeutycznych, rehabilitacyjnych i orzeczniczych! Rozpoznanie depresji nie może wynikać też z bezradności lekarza – „wszystko czego nie umiem nazwać to depresja” , nie jest to słuszne podejście i nie prowadzi do dobrych efektów.

TJJ: Wnioskiem z tej rozmowy jest przesłanie dla potencjalnego pacjenta, aby nie oczekiwał od psychiatry szybkiego rozpoznania swojego stanu i przyczyn problemów psychicznych ..

Ł.Ś.: To prawda, a nawet, aby nie narzucał psychiatrze swojego „prywatnego” rozpoznania. Ostatnio często spotykamy pacjentów, którzy od razu informują, że mają depresję – zamiast mówić o objawach, które stały się przyczyną zgłoszenia do lekarza. Pacjenci mają prawo tak postępować, ale lekarz nie powinien im ulegać.