Tym wpisem postanowiłem, rozpocząć nowy tematyczny cykl na horror story. Cykl, w którym przyjrzymy się horrorom, które straszyć mają nieco młodszych czytelników. Wybór takich pozycji jest naprawdę spory, a i nierzadko również bardziej wart uwagi, niż niejeden poważny, dorrosły horror.

Zaczniemy od serii, którą ja sam z wielka pasją pochłaniałem w czasach, w których pani bibliotekarka pytała się mnie czy mam zgodę od rodziców na wypożyczenie Draculi Stockera. W tych właśnie czasach obok Hobbita Tolkiena czy Pana Samochodzika z wypiekami na twarzy czytałem, proszę Państwa, cykl Krąg Ciemności.

Krąg Ciemności to wielotomowa seria, zazwyczaj nie połączonych ze sobą fabularnie, niegrubych powiastek autorstwa wielu pisarzy, publikujacych pod wszystko mówiacym pseudonimem J. R. Black.

Wśród pozycji z serii znalazły się takie tytuły jak:

Dom żywych trupów,

Giganty atakują,

Nauczycielka zjadła moją pracę domową

czy Szkielet w mojej szafie

i kilka innych, acz równie sugestywnych w nazwie.

Bohaterami są zawsze dzieciaki, które w wyniku dziwnych zbiegów okoliczności, bądź własnej niefrasobliwości znajdują się w centrum niesamowitych, trochę śmiesznych, trochę niebezpiecznych przygód. Mam dziwne wrażenie, że fabularne pomysły serii były mocno inspirowane amerykańskimi filmami s-f i horrorami z lat 50′. Ich charakterystyczną umownością, schematyzmem i pewną kiczowatą przestażałością nie raz- nie dwa- i nie trzy- wyeksploatowanych już pomysłów. To właśnie te wszystko sprawia, że wspominane filmy z lat 50′ przez swoją całkowitą naiwność idealnie nadają się dla młodszej widowni. Dokładnie to samo można powtórzyć podczas omawiania horrorów dla dzieci pióra J. R. Blacka.

A ponieważ cały czas mówimy o książkach dla dzieci, więc brak oryginalności, schematyzm i banał niekoniecznie muszą być traktowane jako literackie grzechy. 10-letni czytelnik Krągu Ciemności nie oczekuje przecież od tego typu powieści oryginalności, ale prostej rozrywki. Może więc być (a pewnie nawet powinno) trywialnie i przewidywalnie, ale niech za to będzie sprawnie opisane i intrygujące. Jeżeli grupą docelową są ci, których jeszcze konwencjonalność nie zdążyła znudzić, to nie ma powodów, aby nie eksploatować jej w iście barokowym przepychu taniej popkultury.

A Krąg Ciemności, na ile pamiętam, taki własnie jest!

Dom żywych trupów opowiadał np. o rodzinie, która przeprowadza się do nowego domu, wybudowanego, jakżeby inaczej, na starym cmentarzu. Efektem takiej niefrasobliwości architektów jest pojawienie się w rodzinnych pieleszach grupki zombie. Natomiast – nawet zekranizowana – Nauczycielka zjadła moją pracę domową o niebezpiecznych zabawach z laleczką voodoo i nawiedzeniu przez potężnego demona. Same fabuły mogłybyby przy odpowiednim przetworzeniu na eksloatację na horrorowym ryneczku dla dorosłych. Ponieważ jednak element straszący łagodzony jest komizmem, zupełnie dobrze sprawdzają się jako literatura dla dzieci i młodzieży.

Nie pamiętam, na ile te powiastki były autentycznie straszne, a na ile po prostu śmieszne i „fajne”. Zapamiętałem jednak Krąg ciemności jako jedną z najbardziej udanych podróży w świat literackiej fikcji z tamtego okresu.