Niedawno na ekrany polskich kin wszedł film o tytule „Beats of Freedom”. Dokument wyreżyserowali wspólnie, na podstawie własnego scenariusza, Wojciech Słota i Leszek Gnoiński. Jest to historia czasów, „kiedy rockowi o coś chodziło”. Obrazowi towarzyszy dostępny w polskich sklepach dwupłytowy soundtrack.
Muzyka filmowa przez wielu z nas jest odbierana często jako tło i nie przywiązujemy do niej specjalnej uwagi. Są jednak filmy, które bez towarzyszącej muzyki nie byłyby legendarne i straciłyby mnóstwo ze swojego uroku, wystarczy wspomnieć przecież „Ojca Chrzestnego”. W „Beats of Freedom” zrobiono krok jeszcze dalej i jest to film nie tylko z muzyką, ale i o muzyce. Czy jednak wybrane piosenki bronią się same, bez towarzyszącego im obrazu?
I tak, i nie. Na płycie znajdują się nieśmiertelne hity zespołów takich jak Manaam, Republika, Perfect, Brygada Kryzys, TSA, Breakout czy Dezerter. Nie brakuje też „Dziwnego świata” Czesława Niemena. Trudno więc dyskutować o artystycznej wartości składanki. Można jednak dyskutować nad wyborem i kolejnością utworów. I pod tym względem soundtrack jest odrobinę niespójny, uciążliwy do słuchania samodzielnie. Z drugiej strony, to wydawnictwo płytowe to dobra okazja, aby ponarzekać trochę na teksty obecnie popularnych polskich piosenek. Jeżeli cenzura miała jakąkolwiek dobrą stronę, to właśnie fakt, że zmuszała do finezji. Słychać więc bunt, słychać więc rozczarowanie i wkurzenie, ale przy użyciu wyrafinowanych środków nie do porównania z prezentowanym obecnie poziomem literackim.
To na pewno fantastyczny prezent dla miłośnika początków polskiego rocka. Pozostałych może jednak swoją różnorodnością zmęczyć. Nie dość, że każda z rockowych piosenek to osobna historia, to co rusz przeskakujemy z rockowych brzmień TSA do badziej lirycznego Czesława Niemena.