Seksistowska i banalna? Bzdura – „Popiersie, czyli pomnik biustu” Ireneusza Pawlika to czarująca książeczka poświęcona tylko z pozoru banalnemu tematowi – zagadnieniu kobiecego biustu. To almanach obejmujący niemal wszystko, co z kobiecymi piersiami związane – zarówno sposób ukazania biustu w sztuce, jak i historię bikini czy pin-up girls. To książka bardzo dowcipna, lekka i wciągająca.

Ostrzec trzeba czytelników – jeśli sięgną po tę książkę, pozostaną straceni dla świata na wiele godzin. Dlaczego? Bo „Popiersie…” Ireneusza Pawlika po prostu niesamowicie wciąga. Wraz z autorem błyskawicznie biegniemy przez czasy i miejsca, skaczemy z tematu na temat, ze strony na stronę – a każda z nich ubarwiona jest znakomitą anegdotą czy ciekawostką, z których wiele pozostawało dotąd nieznanych. A po lekturze wiemy prawie wszystko o krótkiej historii obnażania, poznajemy również istotę biustu i przekleństwo gorsetu, ewolucję biustonosza, kostiumu kąpielowego i bikini. Dowiadujemy się też wiele o „Playboyu” i jego twórcy oraz o kalendarzu Pirelli. Poznajemy sylwetki słynnych „piersiastych” modelek i aktorek – od Marilyn Monroe, przez Pamelę Anderson, po… Danutę Lato! Z wypiekami na twarzy czytamy o wojnach biustów, silikonie, operacjach plastycznych i o sprawie o wiele poważniejszej – mastektomii.

Pawlik, dziennikarz związany ostatnio z „Polityką”, z tematem biustu radzi sobie znakomicie. Potraktował bowiem sprawę poważnie – temat zgłębił ogromnie, przedzierając się zapewne przez dziesiątki książek i setki dokumentów, ale przedstawił ją lekko, łatwo i przyjemnie. Bardzo wiele tu oczywiście faktów z historii czy wydarzeń z życia bohaterów. Jednak obok znajdujemy wyjątkowej urody anegdoty, dykteryjki, plotki i ciekawostki. Chętnie Pawlik popada w dygresje i odbiega od głównego wątku, by po chwili doń wrócić. Całość jednak pozostaje na tyle spójna, by nie mieć wrażenia chaotyczności.

A skoro anegdoty, to i poczucie humoru. To Pawlik prezentuje nienaganne. Wydawałoby się, że książka – przepraszam najmocniej – o biuście aż prosi się o grubiańskie żarty, seksizm i typowo „męskie” poczucie humoru. Nic bardziej błędnego. Nawet przytaczając anegdoty najbardziej pieprzne, autor zachowuje pewną elegancję i dobre maniery. Owszem, w książce takiej nie mogło obyć się bez określeń w rodzaju „balony”, „jabłuszka” etc, autor jednak traktuje je bardziej jako żart i swego rodzaju celową prowokację, niż jako własne określenie piersi.

Ponad 300 stron na jeden tylko (i to jeszcze taki!) temat – wydawałoby się, że musi być nudno. Otóż nie. W ujęciu Pawlika nawet prezentacja modelek biorących udział w sesji na potrzeby kalendarza Pirelli jest wciągająca. Anegdoty i dygresje sprawiają, że po prostu chce się przeczytać tę książkę do końca – najlepiej za jednym posiedzeniem.

Jeśli wziąć pod uwagę wady „Popiersia”, to znaleźć można dwie – na szczęście drobne. Po pierwsze: zdarza się czasem, że Pawlik się powtarza. W kilku miejscach znaleźć można te same anegdoty lub sformułowania – na przykład pisząc o Annie Kurnikowej, autor właściwie zawsze wskazuje, że to jedna z najsłynniejszych tenisistek świata, która jednak ani jednego znaczącego turnieju nie… wygrała! Wada to jednak drobna, tym bardziej, że niektórzy czytelnicy nie będą tej książki czytali od deski do deski, raczej zaś zdecydują się na lekturę jedynie wybranych rozdziałów czy fragmentów.

Drugą zaś wadą – równie drobną – jest sposób wydania. Wydawałoby się, że taka książka aż prosi się o odrobinę reprodukcji, o ilustracje czy chociażby nieco lepszy papier. Jednak wówczas zapewne pojawiłyby się setki zarzutów o przedmiotowe traktowanie kobiety – więc może lepiej, że ilustracji tu zupełnie brak?

Oczywiście zarzuty o przedmiotowe kobiety, o seksizm, szykanowanie ze względu na płeć, o sprowadzanie kobiety do poziomu… biustu zapewne się pojawią. Tyle, że to kompletna bzdura: autor po prostu ma swoją pasję i na jej temat wie po prostu wszystko. Inni wiedzą tak wiele o militariach, czołgach, samolotach, Pawlik woli… kobiecy biust. I pisze o nim tak, że aż chce się czytać!