Bliżej nieokreślona przyszłość. Świat został opanowany przez zombie. Zombie, co prawda, jak zawsze obrzydliwe i w dużej ilości, ale już nie-niepokonane. I tak nieumarli szaleją sobie powolnie i niezgrabnie po opustoszałym postapokaliptycznym świecie-śmietnisku; a ludzie natomiast zamknięci w futurystycznym mieście-fortecy żyją konkurują ze sobą, pławią się w luksusie, albo żyją w skrajnej biedzie. Mimo wszystko jednak wydają się całkiem bezpieczni przed hordami wygłodniałych, ale niezbyt bystrych żywych trupów. Scenarzysta zdecydował jednak wyrwać bohaterów z tej stabilnej, choć niezbyt godnej, wegetacji…

Życie toczy się swoim torem…

Bestie bowiem powoli ewoluują. Z bezrozumnych, człapiących wiecznie stworzeń przemieniają się w coraz bardziej sprytne istoty. Początek tej transformacji dokonuje się na naszych oczach. W filmie nie mówi się o tym wprost, ale można wywnioskować, że to dopiero początek i to właśnie do wygłodniałych potworów (nie ma wątpliwości) należy przyszłość na ziemi. Taka jest właśnie wymowa całego filmu: zmierzch cywilizacji człowieka zdaje się nieuchronny a era naszej hegemonii powoli zmienia się w mit. Proces ten przyspiesza jeszcze nieokiełznana skłonność człowieka do pazerności, zawiści i małostkowości. Bohaterowie jakby zapominają o grożącym im niebezpieczeństwie. To co ich zajmuje to pogoń za kasą i osobiste wzajemne rozrachunki. Władza jest tu tylko środkiem do dostatniego życia. (Wszelkie skojarzenia z otaczającym nas światem, jak najbardziej umotywowane i na miejscu)

Generalnie w przypadku „Ziemi żywych trupów” trudno nazwać ludzi pozytywnymi bohaterami. Są beznadziejni: niefajni, prostaccy i zakłamani. J Zupełnie jak w rzeczywistości. Z tą różnicą, że tutaj za swoje zachowanie przyjdzie im słono zapłacić, kiedy tylko bestie zaczną ze sobą współpracować i ruszą na bezbronne w gruncie rzeczy miasto…

George A. Romero po raz kolejny wkroczył do mrocznego i wyludniałego świata po jedynej w swoim rodzaju rewolucji społecznej. Film „Ziemia żywych trupów” czerpie jednak bardziej z doświadczenia Residen Evil, niż z wcześniejszych części „nieumarłej” sagi, a obraz bardziej przypomina militarne sf w stylu Mad Maxa niż stylowy horror o zombie a la „Noc żywych trupów”. Oczywiście wymowa „Ziemi…” jest podobna do wcześniejszych części cyklu. Dodać by należało, że również, jak najbardziej słuszna. Problem jednak leży nie tyle w ideologicznej warstwie filmu, ale ostatecznej konkluzji do jakiej dochodzi Romero. Jest po prostu dość banalna. A że podobnie niewyszukana jest sama fabuła utworu i jego bohaterowie… (bardzo słaby scenariusz) wyszedł Ot Taki Sobie Film Do Obejrzenia, Ale Niekoniecznie.

No dobra, nie będę zmyślał. To co najbardziej zapamiętałem z tego filmu to niestety tylko przesyt chipsami i piwo.

Możliwe, że gdyby nie to ostatnie, film podobałby mi się bardziej. O wiele bardziej prawdopodobne jednak, że podobałby mi się jeszcze mniej.

Probably the best beer in the word

Polecam

Land of the dead; 2005; Francja, Kanada, USA; Reżyseria: George A. Romero, scenariusz: George A. Romero; obsada: Asia Argento, Simon Baker, Sasha Roiz, Dennis Hooper i inni