Z kolejnymi odcinkami serii Masters of horror jest jeden i ten sam problem. Właściwie są fajne. Bardziej lub mniej bawią się wymogami gatunku, ujmując opowiadane historie w wyrazisty nawias formy i fabuły. Ale jednak… No właśnie… Ale jednak… Są dobre… i nic więcej…. na zapowiedziach i rozbudzącym apetycie się kończy… Bez rewolucji

Ciekawe rozwiązania rzadko wyrastaja ponad szkielet luźnego projektu. większość twórców ogranicza się własnie do ciekawych pomysłów, czy luźnych impresji…. Serii brakuje prawdziwego rozmachu i epickiego zacięcia koniecznych jesli chce sie zrobić dzieło skończone, a nie… szkic.

JASNOWŁOSE DZIECKO

Tara, trochę samotna, niezrozumiana nastolatka zostaje uprowadzona przez demoniczną parę i zamknięta w piwnicy ich pokaźnych rozmiarów, wybudowanego na pustkowiu, domu. W tym momencie rozpoczyna się historia, która odsłania przed widzem tą ciemna stronę miłości… okrucieństwo, zachłanność i egoizm…

Generalnie kolejne odcinki Masters of horror są mocno zjeżdżane na forach. Zarzuca sie im kicz, nudę i „niestraszność” Myślę jednak, że w ich przypadku nie chodzi tylko o to, żeby wystraszyć, ale że sa pewna próbą zreformowania gatunku. Świetnym przykładem tego jest właśnie „Jasnowłose dziecko” fabuła, efekty specjalne, bohaterowie… to wszystko już było, ale wydaje mi się, że w tej historii istotniejsze jest przeformułowywanie wartości i roli człowieka-głównego bohatera w tym czymś, co w kontekście horroru można by nazwać kosmosem bólu, albo życiem.

Jeden z bohaterów mówi: według Nitzchego zło uczynione z miłości nie jest złem… I właśnie to igranie z typowym, nawet dla horrory, systemem wartości, wydaje się być znakiem rozpoznawalnym tego odcinka i wszystkich innych.

Masters of horror: Fair haider child; USA 2006; reż. William Malone; scen. Matt Geenberg; obsada: Linsley Pulshiper, Jessie Haddock i inni

KOSZMAR W DOMU WIEDŹMY

Walter Gilman jest studentem i pisze pracę, zainspirowana Lovecraftem. Próbuje udowodnić, że istnieje wiele alternatywnych wszechświatów i dzięki miejscom, w których się stykają, można by przekraczać ich granice i przechodzić z jednego do drugiego.

na szczęście dla jego teorii i na nieszczęście dla niego trafia do miejsca, które jest materialnym potwierdzeniem, że jego koncepcje nie są wyssanymi z palca bujdami…

Gilman wprowadza się do położonej w kiepskiej dzielnicy, rozpadającej się rudery, gdzie za grosze wynajmuje obskurny pokój. Wkrótce przychodzi mu poznać pozostałych mieszkańców domu… WSZYSTKICH.

To jest taki film trochę w stylistyce fantastycznego horroru z lat 90′ Nieprzypadkowe są zapewne odwołania do Lovecrafta, który ostatnio urósł do rangi symbolu amerykańskiego i nie tylko amerykańskiego horroru. film ma w sobie coś z dobrze oglądającej się baśni, ale jak większość filmów z serii (Może poza Piętnem i Incydentem…) jest tylko kolejnym szkicem, w którym ciekawe wątki zostały jedynie zarysowane…

Mimo wszystko…

Polecam

Masters of horror: Dreams in the witch-house; USA 2006; Stuart Gordon; scen. Dennis Paoli. Stuart Gordon; obsada: Ezra Godden, Chelah Horsdal, Jay Brazeau i inni