To jest wpis z dedykacją. Z dedykacją dla autorki bloga o wampirach o jakże bezkompromisowym nicku: pokonamstrach 😉

A dlaczego z dedykacją? Ano bo swoim blogiem przypomniała mi pewien tekst o metamorfozie wampira w kulturze popularnej, jaki przeczytałem (o tutaj) na blogu Popkulturalni.

Próbowałem wejść w dyskusję z autorami bloga, ale chyba byłem mało przekonujący, bo mój komentarz nie doczekał się odpowiedzi, a że temat wydał mi się ciekawy postanowiłem, że odpowiem sobie sam. 🙂

Na początek kilka ciekawych tez z artykułu Gośki Fugiel-Kuźmińskiej

(Zresztą z czystym sercem polecam całość) 😉

(fragmenty)

Dzisiejszy wampir popkulturowy daleko odszedł i uniezależnił się od swojego wiktoriańskiego przodka. Różnica między nimi jest mniej więcej taka, jak między Bradem Pittem (czyli Louisem z „Wywiadu z wampirem”) czy Robertem Pattinsonem (czyli Edwardem ze „Zmierzchu”) a Maxem Schreckiem – czyli Hrabią Orlockiem z filmu Murnaua „Nosferatu – symfonia grozy”. (…)

Drakula to potwór. Bezwzględny, nieludzki, przebiegły, brutalny. Nie przeżywa dramatu z powodu swojego utraconego człowieczeństwa, nie filozofuje na temat wieczności, nie tęskni za ciepłem ludzkiego ciała, miłością i rodziną. (…) W Drakuli nie ma nic tajemniczo pociągającego. Współczesny wampir, ten nieśmiertelny nadczłowiek, piękny i zimny, jest w jakiś przeraźliwy sposób doskonały, amoralny i wolny. On uwodzi, elektryzuje, jak sen o potędze, wiecznym życiu i wolności od dobra i zła. (…)

Wampir zatem ewoluuje, dorasta, zmienia się z każdym twórczo użytym cytatem, dostosowuje się do nowych czasów i wymagań odbiorców popkultury. A może po prostu każda epoka ma takiego wampira na jakiego sobie zasłuży? Takiego „wampira na miarę naszych możliwości”?

To taki mixiarski skrót.

A teraz mój fragment (nieco dopowiedziany)

***

So my dear, odwołując się do poruszonego w tekście wątku metamorfozy wampira, zastanawiam się czy takie podejście – pierwsze, przyznaję, jakie przychodzi na myśl – jest na pewno trafne? Naturalnie można powiedzieć, że obraz postaci wampira uległ zmianie. Tylko że owa metamorfoza jest niezwykle uproszczona i ogranicza się do przeskoczenia z wzbudzania u czytelnika obrzydzenia (Dracula) do pożądania (Zmierzch).

Można oczywiście utrzymywać, że jest to zmiana znacząca. W rzeczywistości jednak zmieniła się jedynie oprawa, a funkcja jaką pełnił XIX-wieczny Dracula i jaką pełni XXI-wieczny wampir ze Zmierzchu są tożsame.

Chodzi oczywiście o figurę podziemnego, wstydliwego i sprzecznego z normami, wampira jako kochanka. A raczej wampira jako katalizatora wszystkich grzesznych, seksualnych fascynacji i potrzeb. Koloryt uległ zmianie, bo takiej zmianie uległ gust estetyczny społeczeństwa, któremu „wampir” jest potrzebny i któremu o wampirze się opowiada. Zmiana nie dotyka istoty tej postaci (jako symbolu nihilistycznej kontrkultury), a jedynie kostiumu.

Dla współczesnego człowieka synonimem normalności są media i oficjalność polityczna (a nie religia), dlatego w XXI wieku wampiry nie są już kontestatorami katolicyzmu (bo jest on powoli, w Polsce baaardzo powoli, wypierany jako główny nośnik normy), ale raczej kontekstu politycznego. Potwierdza to fabuła Zmierzchu – czyli wampiry jako pseudo uczniowie i jeszcze bardziej przewrotnie zrodzony z tego samego nurtu kulturowego serial True Blood – wampiry jako polityczni aktywiści. Wampiry są jakby nie-obywatelami. Współczesnemu odbiorcy, aby zaakceptował symbolikę wampira jako wizualizację jego „nie-normalnych” pragnień seksualnych, to wystarczy. W czasach Stockera o próg akceptacji było znacznie trudnej. Dlatego wampir nie mógł być tylko alternatywnym bytem, on – jako zaprzeczenie praworządnej seksualności – musiał być bytem antyreligijnym. A zatem bytem potwornym.

Na pierwszy rzut oka wydawać się może, że zmiana w wizerunku jest ogromna. Ale cała impreza polega właśnie na tym, że ogromna wcale nie jest. Gdyby iść tym tropem, można by pokusić się o stwierdzenie, zupełnie sprzeczne z konkluzją do jakiej doszła Gośka Fugiek-Kuźmińska, że wampir ze Zmierzchu jest cywilizacyjnym krokiem na przód, a my, jak objawienia, powinniśmy czekać dzieł literackich w których „wampiryczność” jest już całkowicie „ludzka”, bo będzie to czas kiedy oficjalność i nieoficjalność złączą się w nową, zintegrowaną tożsamość człowieka 😉

P.S.

Byłbym świnią skończoną i marmurowaną, gdybym w tym miejscu nie polecił świetnej notki Eruany o wampirach ze Zmierzchu, która zresztą chyba potwierdza moją teorię.