Wiem, że ostatnio mój blog, jeśli chodzi o aktywność administratora, przypomina Cmentarzysko słoni z „Króla lwa”… Wierze jednak, że w krótce będzie to już tylko niechlubna przeszłość, dlatego teraz, na osłodę tej wymownej ciszy: ZAPOWIEDZI HORRORÓW 😉 zerżnięte z popcornera 😉

5. The Signal

Film opowiada o tajemnieczej transmisji, która zamienia ludzi w rządnych krwi psychopatów. Osobiście mam nieco mieszane przeczucia. W fabule i zdjęciach z filmu nie dostrzegłem nic, co mogłoby tłumaczyć nazywanie tego filmu przyszłością horroru. Zapewne jednak chodzi o kwestie formalne… Coś w stylu grindhouse, więc być może nie mam racji. Stąd piąte miejsce.

4. Del Toro’s Frankenstein

Muszę przyznać, że mam spory dystans do tej historii. Jej problem polega w moim mniemaniu głównie na tym, że jak na klasykę horroru, to opowieść o doktorze Frankensteinie i jego potworze ma zbyt wyraziste elementy komediowe. Nie było ich naturalnie w śmiertelnie poważnym pierwowzorze, ale w wyniku późniejszego, popkulturowego oswajania potwora, doszło do tego, że ciężko tę historię traktować na serio. Ale skoro reżyser twierdzi, że jego wersja ma być tylko wariacją na motywach znanych z książki, to może wyjść coś naprawdę ciekawego. Może coś w stylu Mary Reilly?

3. Werewolf women of the SS

Przy okazji wspólnego projektu Terentino i Rodrigueza głośno było o tzw. fałszywych zwiastunach. Głośniej pewnie niż o samych filmach. I tak jeden z nich: nakręcony przez Roba Zombie, którego Halloween nie tak dawno gościł na ekranach naszych kin, zainspirował go do stworzenia pełnometrażowej wersji filmu. Ja tam lubię wszystko, co kręci Zombie, więc to pewnie też będzie dziełko w stylu hard-retro, nie do pogardzenia 🙂

2. Metropolis

Fritz Lang przeszedł do historii kina jako jeden z mistrzów niemieckiego ekspresjonizmu. Jednym z jego sztandardowych pozycji jest Metropolis. Film o totalitarnej władzy i technice, która w niewłaściwych rękach może przyczynić się do zguby ludzkości. Film prawie nierozerwalny z kontekstem historycznym. Czasy w jakich powstawał nie prowokowały do optymistycznych wizji. Czy remake wniesie coś nowego? Zobaczymy, ale wydaje mi się, że jest to jedna z tych historii, które warto opowiadać wciąż on nowa.

1. Koralina

Mój osobisty faworyt. Krótka książeczka Neila Gaimana to prawdziwy majstersztyk literatury. Horror zaklęty w formule baśni dla dzieci, albo baśń dla dzieci zaklęta w formułę horroru. Zresztą jeśli się zastanowić, to baśni jako gatunkowi z pewnością najbliżej właśnie do horroru i może gdyby nie Disney, nie dziwiłby nas dzisiaj mroczny klimat Harry’ego Pottera, czy przewrotne okrucieństwo w Serii Niefortunnych Zdarzeń.

W każdym razie, jesli chodzi o Koraline, to już sam plakat może zaostrzać apetyt.