Żeby nie było, że film [Rec] przypadł wszystkim do gustu odsyłam do recenzji znalezionej na kafeterii autorstwa Rafała Błaszczaka.

A tak naprawdę chodzi o fenomen socjologiczny na który zwraca uwagę autor recenzji…

Swoją drogą fani horrorów są dla mnie największym socjologicznym fenomenem spośród wszystkich kinomaniaków. Zwolennicy dowolnego innego typu kina mają świadomość tego, że w obrębie ich ulubionego gatunku pojawiają się obrazy tak wartościowe, jak i zwyczajnie nieudane. Ale nie fani kina grozy – ci gotowi są rzucić się do oczu każdemu kto krytykuje cokolwiek, co można nazwać horrorem. Doskonale rozumie to przemysł filmowy, dla którego kino grozy od dawna jest kurą znoszącą złote jaja. I tak [Rec] doczekał się już (zakontraktowanej w rekordowo krótkim czasie) zapowiedzi hollywoodzkiego remake’u (nazywać się będzie Quarantine), a także realizowanej przez tę samą ekipę kontynuacji ([Rec] 2). Cóż mogę dodać? Chyba jedynie tyle, że naprawdę nie rozumiem. I że nie polecam.

Swoją drogą może rzeczywiście tak jest, ale powiedziałbym raczej, że przyczyna nie tkwi w socjologicznym fenomenie fanów horrorów, ale w strukturze omawianych opowieści. Która to grając główną rolę w wywoływaniu katharsis u widzów spycha niedociągnięcia fabularne i wykonawcze na dalszy plan.

O tym jak skomplikowanym zjawiskiem jest odbiór horroru mogliście się przekonać przy okazji wpisów o Paradoksie fikcji.

Wydaje się zatem, że horror jako gatunek popkultury przemawia poprzez zakamuflowane w nim archetypy. Dzięki fantastycznej konwencji pozwala on na symboliczny odbiór prezentowanych odbiorcom historii. Zapewne właśnie to w tym tkwi największa siła odziaływania horrorów.