„Książki. Magazyn do czytania” – czyli jedno z pierwszych wysokonakładowych pism literackich, opublikowane wczoraj przez Agorę, bez wątpienia ma szansę na to, by zawojować rynek. Bo kwartalnik ten w idealnych proporcjach łączy doskonałe nazwiska znakomitych, popularnych autorów, do których przecież wydawca „Gazety Wyborczej” ma niemal nieograniczony dostęp, z ambitnymi tematami, poruszanymi jednak językiem bardzo przystępnym i wyrazistym.

Dotychczas było tak, że na rynku dominowały pisma bardzo hermetyczne – poruszające literackie tematy z punktu widzenia  nauk humanistycznych, zamieszczające wiersze lub utwory debiutantów, pisma odkrywające nowe zjawiska w literaturze lub po prostu magazyny bardzo ambitne i trudne w odbiorze. Siłą rzeczy ich nakłady wydawcy musieli mocno ograniczać – trudno oczekiwać bowiem, by „Zeszyty Literackie”, „HaArt” czy „Lampa” sprzedały się w kilkunastu tysiącach egzemplarzy. Niestety, z tego również powodu ich dostępność pozostawiała bardzo wiele do życzenia – kiedy zapytałem niedawno w bytomskim Empiku o jedno z tych pism, usłyszałem, że ostatnio widziano je w magazynie w… 2008 roku. Zapewne zresztą kupiłem je wówczas ja sam i na tym skończyło się grono nabywców. Z jednej więc strony istniały pisma, skierowane do dość specyficznego i ograniczonego grona odbiorców, z drugiej zaś – odbiorcy ci mieli do nich mocno ograniczony dostęp. Agora ma zapewne ambicję, by zmienić ten stan rzeczy. Wydaje więc pismo w zdecydowanie większym nakładzie i deklaruje, że obok dużych sieci księgarskich znajdziemy je także w wielu kioskach. Dobre kanały dystrybucji oraz promocji gwarantują, że jeśli pismo utrafi w gust odbiorców, osiągnie również sukces sprzedażowy.

 

Od porno do komandosów

W pierwszym numerze zaś znajdujemy teksty znakomite. Wydanie otwiera niezły tekst o Drużynie Szóstej, która odpowiada między innymi za wykonanie wyroku na ben Ladenie. Temat gorący, który zainteresuje nie tylko miłośników literatury, a sam artykuł zapowiada przy okazji książkę, która w sierpniu ukaże się nakładem Znaku. Dalej mamy dobry wywiad z Joanną Olczak-Ronikier, poświęcony biografii Janusza Korczaka – tekst nieco kontrowersyjny, mocno eksponowany za to na okładce. Autorzy „Książek…” zastanawiają się też nad kwestią coraz mniejszej dyskrecji w publikacjach biograficznych, przywołując między innymi dzieło wspomnianej już Olczak-Ronikier, jak również biografie Kapuścińskiego czy Czesława Miłosza. Oliver Sacks odkrywa przed czytelnikami pożytki z halucynacji, Wojciech Orliński przybliża im postać Marshalla McLuhana, a Olga Tokarzuk – Benedykta Chmielowskiego, pierwszego polskiego wikipedystę. W numerze goszczą i Zadie Smith, i Michel Houellebecq, i siostrzenica Franza Kafki. Są: porno, podróżowanie, ateizm, dobry serial oraz malarstwo włoskie w rewelacyjnym ujęciu Marii Poprzęckiej. Są książki ważne dla Marii Janion, nowości, które czyta świat, oraz znakomite kryminały. A wszystko to doskonale zredagowane i okraszone przyciągającymi uwagę tytułami.

 

Przystępność nade wszystko

Przyznaję otwarcie: choćbym nie wiem , jak bardzo chciał, nie mogę w piśmie tym znaleźć poważniejszych błędów. Jego redaktorzy i autorzy po prostu potrafią dotrzeć do czytelników. Nawet, jeśli któryś spośród tematów na pierwszy rzut oka wydaje się dość trudny czy bardziej hermetyczny, lead lub pierwszy akapit szybko wyprowadzają nas z błędu – ten temat może być ciekawy. Tu i Maria Janion rezygnuje z terminologii naukowej, przemawiając zrozumiałym językiem. „Książki. Magazyn do czytania” to trochę taki „Niezbędnik inteligenta” „Polityki”, tylko w wydaniu „Wyborczej” i bez pretensjonalnego tytułu.

 

Kreatywność, głupcze!

No właśnie: tytuł. Trudno mi wyobrazić sobie, kto zasugerował wydawcy, by nowe pismo okraszać tytułem, jaki nosi już popularny miesięcznik o nachyleniu branżowym. Zabieg to ryzykowny – nie wiem, jak wyglądają tu kwestie prawne (nie podejrzewam, by duża korporacja, jaką jest Agora, pozostawiła tę kwestię niewyjaśnioną), ale tytuł będzie wywoływał raczej skojarzenia z pismem hermetycznym, może też – z drugiej strony – wywołać dezorientację podzas dokonywania zakupu. Nie wspominając już o tym, że mamy na rynku jeszcze i „Nowe książki”, co chaos – już i tak spory – jeszcze potęguje. Mam wrażenie, że zespół redakcyjny pokusić się mógł o zdecydowanie większą kreatywność w tym zakresie.

 

Literatura a ideologia

Jest jeszcze jeden problem, a mianowicie: ideologia. Dobór tematów i autorytetów, które goszczą na łamach pisma nieodmiennie kojarzy się z linią redakcyjną i światopoglądową „Gazety Wyborczej”. Owszem, momentami pismo wykracza poza ramy tradycyjnych podziałów, które ostatnie lata bardzo mocno pogłębiły, ale nadal większości czytelników kojarzyć się będzie jednoznacznie.  Rozumiem, że spora część humanistyki zdominowana jest przez osoby lewicujące lub lewackie, mam jednak wrażenie, że i prawica coraz częściej i mocniej daje się tu słyszeć. Mam więc wrażenie, że jak machina medialna „Agory” jest bardzo dużą siłą pisma, tak i ona może „Książkom” momentami dość mocno zaszkodzić. I chyba tylko ona może dla pisma stanowić zagrożenie.