Argento można zarzucić dużo. Łącznie z niebezpiecznym zbliżaniem się w stronę kiczu. Jak i tanią, groteskową brutalność. Nie można mu jednak odmówić pasji. Pasji, jaką oddychają jego dzieła. I ta pasja właśnie broni je i sprawia, że bez względu na ich słabe strony, są po prostu świetne.

Mother of tears/ La terza madre/ Matka łez/ Matka płaczących… jest historią o Sarah, studentce, która odkrywa grobowiec jednej z najpotężniejszych wiedźm w historii, nazywanej Matką płaczących. Odkryciu temu towarzyszy nagłe przebudzenie Matki ze snu.

Wraz z uwolnieniem złowrogiej siły w Rzymie następuje nagła brutalizacja życia. Szaleństwo, wspierane przez wychodzących z ukrycia adeptów czarnej magii, pochłania coraz więcej okrutnie mordowanych ofiar.

Na tle tych wydarzeń, Sarah, odkrywa tajemnicę ze swojej przeszłości i niespodzianki, jakie kryje przed nią przyszłość.

Film Argento odznacza się dużą klasą realizatorską. Mroczna aura wraz z apokaliptycznymi wizjami reżysera sprawiają, że fantastyczna oprawa wydaje się jak najzupełniej zwyczajna. A ostateczny charakter i odwołania się do ciemnych archetypów końca świata powoduje, że nie przeszkadzają zbytnią baśniowością. Choć tego typu zarzuty też są temu dziełu stawiane.

Myślę, że ostatecznie wiodącym jest fakt, że Argento nakręcił klasyczny horror, a niesamowitość, jak już to zauważył sam Freud, jest integralnym składnikiem historii grozy.

Horror jak mało który wart obejrzenia. Nietuzinkowy i trzymający w napieciu. Pełen zaskakujących zwrotów akcji i świetnie napisanych postaci.

Matka łez