Karen Davis albo raczej Sarah Michelle Gellar, niech będzie Sarah :), mieszka w Tokio, razem ze swoim chłopakiem.
Chłopak jest przystojny. Sarah jaka jest każdy wie (jeśli oglądał „Buffy, pogromca wampirów”) Dziewczyna dostaje zlecenie, aby zaopiekować się starszą, schorowaną kobietą, która pod nieobecność rodziny spędza samotnie czas w domu. Sarah jedzie więc pod podany adres i trafia do opustoszałego, dziwnego domu. Niestety nikt jej nie uprzedza, że jest przeklęty.

To się ma dopiero okazać…

[Cały film składa się właśnie z odkrywania źródeł owej makabrycznej klątwy i scen przedstawiających jej zabójcze działanie]

Wcześniej w feralnym domostwie zaginęła już trójka ludzi w bardzo, bardzo nieprzyjemnych okolicznościach.

Fabuła filmu toczy się dwoma torami. Jednym jest tor 😉 Sarah (to ona odkrywa krok po kroku sekret feralnego domostwa); drugim jest tor Klątwy, która bezwzględnie niszczy wszystkich, którzy mieli nieszczęście wejść w mroczną przestrzeń jej oddziaływania. W rzeczywistości obydwa wątki nie wiele się od siebie różnią. Są dosyć straszne i intrygujące. W ogóle trzeba przyznać, że film jest naprawdę godny uwagi.

Odpowiednio długi
Akcja wartko posuwa się do przodu
(WAŻNE) Brak irytujących bohaterów pierwszoplanowych
Potwór przekonująco straszny
Momentami jest dosyć przerażający, a trzeba dodać, że tych momentów jest sporo (Jak dla mnie zwłaszcza scena w windzie, a raczej to co poza nią…)
Fabuła całkiem sensowna… (Najmocniejszym atutem opowiadanej historii jest to, że stawia bohaterów w rewelacyjnie logicznym położeniu. Piję do tego, co jest (czasami) (niestety) prawdziwym horrorem w horrorach, a mianowicie niski próg prawdopodobieństwa, który, w imię straszenia, zmusza bohaterów do różnych irracjonalnych działań w stylu: Ale fajnie! Wejdźmy w tą czarną, ociekającą krwią dziurę, do której przed chwilą coś wciągnęło ciało naszego towarzysza! Zobaczymy co to. Tutaj problem zostaje rozwiązany poprzez samą naturę potwora. Kto zostanie, nawet przez przypadek, naznaczony przez klątwę, ten już nigdy nie będzie miał szans na ucieczkę.

The Grunge to oczywiście tylko amerykański remake japońskiego oryginału (zapewne to dzięki temu zawdzięcza swoje najmocniejsze strony), ale i tak daje czadu. Być może niektórzy zwolennicy japońskiej wersji się ze mną nie zgodzą, ale myślę, że tak właśnie jest. Film jest straszny.

Kończy się jak na kasowy horror przystało otwartą furtką do drugiej części, która też już jest do obejrzenia. Zresztą z tą otwartą furtką, to nie ma co przesadzać, bo wiele horrorów kończy się i bez niej, a kolejne części i tak powstają. Cóż, taki urok pop pop popkultury… 🙂 A w końcu niby czemu nie?

Polecam

The Grudge; 2004, USA, reż. Takazhi Shimizu, scen. Stephen Susco, obsada: Sarah Michelle Gellar, Bill Pullman, Rosa Blasi i inni